2013/11/24

O poprawianiu sobie humoru

Nigdy nie byłam przesadnie dobra w pisaniu wstępów i bardzo szybko przechodziłam do sedna (na czym cierpiały często moje oceny za szkolne wypracowania), więc i tym razem będzie krótko: dzisiejszy wpis będzie - jak tytuł głosi - o tym co sprawia, że czuję się lepiej i co sama robię w tym celu.


Zauważenie efektów swojej pracy i docenienie samego siebie
...czyli odczuwanie radości nawet z najdrobniejszych spraw. Staram się nie wmawiać sobie, że dostałam piątkę, bo kolokwium było banalne. Dostałam ją, bo się nauczyłam. Wyrabiam się z pracą, bo daję sobie radę. I dlatego też powinnam kłaść się spać uśmiechnięta.

Drobne zmiany
Krótkie włosy też są fajne! Z wersji "za linię ramion" przeszłam na "do połowy szyi (lub nawet trochę krócej)". Chociaż na początku nie byłam przekonana do nowej długości i narzekałam, że jakoś tak zimno mi teraz w szyję tak teraz cieszę się, że mam mniej na głowie. W sferze marzeń włosowych pozostaje jeszcze nauczenie się układania ich w takie miękkie, lśniące fale...

Bardzo potrzebowałam takiej odmiany i w parze z nią przyszło także uzupełnienie szafy nowymi ubraniami oraz zadbanie o kosmetyczne zaplecze.
  
Powrót do starych pasji bądź znalezienie nowych
U mnie - powrót do rysowania i bazgrolenia. Nie jestem w tym obecnie zbyt dobra, ale praktyka czyni mistrza. Być może za kilka miesięcy powieszę na ścianie jakiś własnoręcznie wykonany obrazek :)

Zadbanie o samego siebie
Pisząc to mam na myśli zarówno proste, banalne jak i nieco bardziej skomplikowane kwestie. Stan ciała wpływa na stan duszy i gdy widzę siebie poszarzałą, zmęczoną, gdy coś mnie boli, to automatycznie czuję się ze sobą źle. Pomimo ogólnego zapadnięcia na chorobę jaką jest brak czasu postarałam się wygospodarować go trochę na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu by poskarżyć się na różne drobnostki, które zebrane razem potrafią być uciążliwe. Pewnego dnia w lustrze w pracy zobaczyłam też jak fatalny jest stan mojej skóry - i nie, nie tylko przez domniemaną alergię pokarmową... W ten sposób stałam się posiadaczką dwóch kremów nawilżających (jeden na dzień i jeden na noc) oraz żelu pod oczy, które coraz częściej mrużę ze zmęczenia wgapiając się w monitor.

Mam zamiar wrócić także do robienia przysiadów oraz do prostych ćwiczeń, które łatwo można znaleźć w internecie, staram się dużo chodzić i nie przejeżdżać dwóch przystanków autobusem z powodu postępującego lenistwa.

Poczucie, że ktoś o nas dba
Dawno, dawno temu śpiesząc się na urodzinowe spotkanie zgubiłam moją ulubioną czapkę. Ulubioną, bo chyba pierwszą, którą kupiłam z faktyczną chęcią noszenia jej na głowie (a nie "bo mama każe"). Osoba, do której się wtedy tak spieszyłam co jakiś czas sobie przypomina, że była jakaś "historia z czapką" i namówiła mnie w sobotę na kremowy "beret" z dużą kokardą. I rękawiczki. Uparłam się, że zapłacę sama ale widząc w oczach rezygnację związaną z niemożnością wciśnięcia mi czegoś fajnego jako prezent zgodziłam się na uszczęśliwienie mnie kredkami akwarelowymi, którymi uparcie morduję właśnie kolejne kartki.

Spędzanie czasu z ludźmi, którzy są dla nas ważni
Wspaniale jest móc się do kogoś przytulić - nawet gdy nic nas nie trapi. Pogadać, tak po prostu - nawet gdy nie mamy powodu aby się zwierzać. Dobrze jest wypić kawę w miłym towarzystwie, pożartować, pouśmiechać się. Potrzymać kogoś za rękę.

1 komentarz:

  1. bardzo pozytywny post :) w sam raz przed poniedziałkiem :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń